Długo nie czekając,
weszłam do domu. Wiedziałam, co będzie gdy wrócę, ale gdzieś musiałam spać.
Zastanawiałam się nad jakimś mostem, jednak nieznana mi moc ciągnęła mnie do
mojego łóżka. Chciałam niepostrzeżenie udać się do mojego pokoju tyle tylko, że
z moim szczęściem, potknęłam się o własne nogi i zaliczyłam bliskie spotkanie z
podłogą. Miałam jeszcze nadzieje, że matka tego nie słyszała. Złudną. Nie
zdążyłam wstać, a ona już stała w drzwiach kuchennych. Nie patrząc na nią,
wstałam i kierowałam się w stronę schodów. Na marne.
- Stój moja panno. Może
zechcesz mi wyjaśnić, gdzie byłaś cały dzień?! Martwiłam się o ciebie.
- Tssss martwiłaś się o
mnie? -Zaśmiałam jej się w twarz – Chyba bardziej o to, że nie poszłam na
casting. Upsss przykro mi, pieniędzy nie będzie. – powiedziałam z drwiną w
głosie.
- Nie życzę sobie,
żebyś się tak do mnie odzywała gówniaro!
- Wiesz , a ja nie
życzę sobie żebyś niszczyła mi życie, dążąc do realizacji własnych chorych
ambicji! – w tej chwili, miałam już dość ciągłych kłótni, nie zważając na
konsekwencje mówiłam dalej – Wolałabym nie mieć matki bynajmniej takiej jak ty.
Jesteś cholerną egoistką, która myśli tylko o sobie i pieniądzach. – Czułam jak
łzy zaczynają zbierają mi się w oczach, jednak nie pozwoliłam sobie teraz na
płacz wiedziałam, że nie mogę dać jej tej satysfakcji. – Myślę, że to tyle.
Dobranoc mamusiu. – powiedziałam na odczepne, robiąc cudzysłów przy ostatnim
wyrazie.
Zanim zdążyła cokolwiek
odpowiedzieć, ruszyłam schodami na górę. Wpadłam do pokoju, zamknęłam drzwi na
klucz i rzuciłam się na łóżko. W tej chwili już nie wytrzymałam, mieszanka
emocji kłębiła się we mnie od dłuższego
czasu, aż w końcu wybuchła. Płakałam jak małe dziecko, myśląc zarazem nad moim
nędznym życiem. Nie rozumiałam zachowania matki, raniła mnie z każdym dniem
coraz bardziej. Na pierwszym planie stawiała zaspokajanie swoich ambicji i
realizację chorych planów. Nigdy nie liczyła się z moim zdaniem. Zawsze na
pierwszym miejscu stawiała swoje potrzeby, ja tylko pragnęłam, żeby w końcu
mnie zauważyła i dostrzegła we mnie swoją córkę. Do tego wszystkiego Liam nie
odpisywał. Czułam się samotna, z dnia na dzień przepełniała mnie myśl, że nie
mam dla kogo i po co żyć. Jednak wiedziałam, że nie mogę się poddać. Zmęczona
natłokiem myśli i wrażeń, zasnęłam.
Obudziłam się wczesnym
rankiem, chcąc nie chcąc musiałam wygramolić się z mojego kochanego łóżeczka.
Przyszło mi to z ogromnym trudem, ale udało się, sama się sobie dziwiłam ,że
wstałam, w dodatku tak wcześnie. Cóż moim zdaniem dziewiąta to bardzo wczesna
godzina. Wyciągnęłam ciuchy z szafy i udałam się do łazienki. Wzięłam dłuuuugą,
relaksującą kąpiel i byłam gotowa na kolejne starcie z moją matką. Wyszłam z
łazienki. Już miałam schodzić na dół, gdy poczułam wibracje w kiszeni spodni.
Tak, to mój telefon mnie wzywał. Wzięłam go do ręki, a na wyświetlaczu widniał
napis „ 1 nowa wiadomość od Liam”. Widząc od kogo jest ten sms, cieszyłam się
jak głupia. Kliknęłam „otwórz” i zaczęłam czytać:
„Lexi, bardzo się cieszę, że do mnie napisałaś. Zawsze
mogłaś na mnie liczyć, więc i tak będzie tym razem. Już zamówiłem ci bilet do
Londynu, wystarczy, że zgłosisz się do kasy i podasz swoje nazwisko. Trzymaj
się i pamiętaj jestem z tobą . Jutro się zobaczymy, będę na ciebie czekać na
lotnisku. Liam”
Taaaaak !
Wydarłam się na cały pokój. Radość jaka mnie w tej chwili ogarnęła była nie do
opisania. Czułam, że teraz wszystko się zmieni. Wiem, że Liam mi pomoże, nie
zostawi samej. Teraz tylko musiałam poinformować moją matkę, że się
wyprowadzam. W sumienie nie musiałam
tego robić, ale chciałam zobaczyć jej wyraz twarzy, gdy się o tym dowie. Postanowiłam,
że się najpierw spakuję. Zajęło mi to z dobrą godzinę. W końcu, gdy już moje
walizki były gotowe, musiałam zejść i powiedzieć, że wyjeżdżam . Nie ukrywam,
że trochę obawiałam się tej rozmowy, ale cóż w końcu musiałam się jej kiedyś
przeciwstawić. Zeszłam do kuchni, jednak
nikogo tam nie zastałam. Poszłam jeszcze do salonu i łazienki, tam też jej nie
było. Jak zwykle, gdy jest potrzebna, to jej nie ma. No trudno, liczy się to,
że chciałam jej powiedzieć. A to, że jej nie ma, to już nie moja wina. Pewnie
poszła przeprosić, za moją nieobecność i błagać o drugą szansę. Czasem jej
głupota mnie dobijała. W tym mieście nie dają drugiej szansy albo trzymasz się
terminów, albo mówią ci do widzenia.
Przecież czymś musiała zapłacić za bilety, które zarezerwowała. Tak moja
mamusia za dwa tygodnie leci na Karaiby, ze swoim nowym gachem. Pomijając fakt,
że on mógłby być moim bratem. Wiem jedno on ją wykorzystuję i leci na kasę. Oj
się zdziwi jak zobaczy, że mnie nie ma w domu. Na mojej twarzy pojawił się
złowieszczy uśmiech. W końcu się jej odpłacę. Wróciłam do
pokoju i zniosłam na dół walizki, a następnie zadzwoniłam po taksówkę. Odebrała
jakaś kobieta, mówiąc mi, że ktoś powinien przyjechać za piętnaście minut.
Rozłączyłam się i zaczęłam szukać samoprzylepnych karteczek. Po jakichś pięciu
minutach w końcu je znalazłam. Wzięłam długopis do ręki i napisałam krótkie:
„ Wyjeżdżam. Nie szukaj nie, bo i tak do ciebie nie wrócę. Przykro mi, że
muszę to pisać, ale ja cię nienawidzę. Szczerze i całym sercem nienawidzę.
Najlepiej o mnie zapomnij. Obiecuję ci, że ja spróbuje zrobić to samo. Alexis.“
Nalepiłam kartkę na lodówkę i w tej samej
chwili dobiegł mnie odgłos klaksonu. Zabrałam walizki i kierowałam się w stronę
taksówki, nie wychodziło mi to za dobrze. Wyobraźcie sobie jak to komicznie
musiało wyglądać, jedna dziewczyna i cztery walizki, co prawda nie duże, ale
jednak. Kierowca był tak miłym człowiekiem, że zlitował się i pomógł mi to
wrzucić do jego auta, jeśli tak można nazwać zardzewiałą, żółtą taksówkę.
Podziękowałam mu za pomoc, wpakowałam mój tyłek na tylne siedzenie pojazdu i
ruszyliśmy. Droga na lotnisko przebiegała w ciszy, zamieniłam parę słów z
taksówkarzem, ale to by było na tyle. Myślałam o tym jak bardzo moje życie się
teraz zmieni, wyjeżdżam do mojego kochanego kuzyna. Jest jednak jedno „ale“ mianowicie,
mieszka on ze czterema nie do końca zdrowych na umyślę, według mojego
mniemania, chłopaków. Nie znałam ich, jednak wiedziałam, że są rozkapryszonymi
gwiazdeczkami. Trudno, będę musiała jakoś przeżyć. Lepsze to niż ciągłe kłótnie
z matką. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos kierowcy.
- Proszę pani jesteśmy
na miejscu.
Wysiadłam z taksówki,
zapłaciłam mężczyźnie i skierowałam się w stronę kas. Podeszłam do okienka, w
którym siedziała starsza kobieta, wydawała się miła.
- W czym mogę pomóc?-
zapytała z uśmiechem na twarzy.
- Raczej pomóc to pani
mi nie może - odpowiedziałam - Mam zarezerwowany bilet.
- Na jakie nazwisko?
- Collins, Alexis
Collins - podałam kobiecie nazwisko. Wprowadziła moje dane do komputera i przez
dłuższą chwilę szukała rezerwacji. W końcu ją znalazła.
- Jest - powiedziała -
Alexis Collins, bilet do Londynu, wylot będzie dopiero o 23.40. - Po jej
słowach, spojrzałam na zegarek. Wskazywał dokładnie 16.44.
- Że co proszę? O
23.40?! Pani sobie żartuje... Prawda? Co ja mam tu robić tyle czasu?
- Przykro mi, ale
wcześniejsze loty zostały odwołane.
Zrezygnowana zabrałam
bilet z kasy i odeszłam na bok. Położyłam moje walizki na podłodze, po czym
wygodnie na nich usiadłam. Oparłam głowę o ścianę i przyglądałam się
przechodzącym obok ludziom. Siedziałam tak, aż w końcu zasnęłam.
-
Alexis! Zejdź na dół. Liam przyjechał- krzyczała babcia.
-
Już idę!- odpowiedziała, mała, drobna dziewczynka, o blond włosach i
niebieskich oczach.
Biegła
po schodach, jakby na dole czekało na nią coś naprawdę drogiego i ważnego. I w
rzeczywistości tak było. Liam był dla niej najważniejszy na świecie. To z nim
spędziła najlepsze chwile w życiu. To on nauczył ją brać z życia to, co
najlepsze i nigdy się nie poddawać.
-
Liam!- krzyknęła uszczęśliwiona dziesięciolatka.
-
Lexi!- chłopak podbiegł do niej i przytulił.- Wszystkiego Najlepszego z okazji
dziesiątych urodzin- powiedział.
-
Liam, ja nie chce wyjeżdżać- odparła, a po jej policzkach spłynęły słone łzy
smutku.
-
Ej! Alexis nie płacz. Jedziesz tam, żeby spełniać swoje marzenia. Pamiętasz ty
będziesz w przyszłości sławną na cały świat aktorką, a ja będę śpiewał i dawał
koncert na całym kontynencie. Przyrzeknij mi, że nigdy się nie poddasz i uda
nam się zrealizować nasze sny o wielkiej karierze- powiedział ze śmiechem
-
Ale co z tego, że będę sławna, jeśli ciebie ze mną nie będzie- powiedziałam
-
Zawsze będę przy tobie- podał dziewczynce pudełko- To dla ciebie
-
Co to? – zapytała
-
Otwórz, a się przekonasz- odparł
Dziewczynka
podniosła wieczko do góry.
-
Dziękuję Liam, jest śliczna- powiedziała
-
Wiedziałem, że ci się spodoba.- rzekł z uśmiechem- Od teraz będę z tobą w
każdej minucie twojego życia. Mam nadzieję, że ta bransoletka będzie cię mnie
przypominać i nigdy o mnie nie zapomnisz.
-
Nigdy. I obiecuję postaram się spełnić nasze marzenia. Zobaczysz, że kiedy
kolejny raz się spotkamy będziemy mięli tłumy fanów i masę kasy- odparła z
uśmiechem
-
No ja myślę- powiedział uradowanych dwunastolatek
Obudziłam się. To było takie
rzeczywiste, a zarazem niemożliwe. Pamiętam to wydarzenie. Ostatni raz
widziałam wtedy Liama, to było 7 lat temu. Aż dziwię się, że mnie nie
zapomniał. Ja o nim pamiętałam. Zawsze zajmował szczególne miejsce w moim sercu
i to się nigdy nie zmieni. Odruchowo spojrzałam na bransoletkę. Przejechałam
opuszkami palców po jej strukturze. Mój wzrok padł na tablice zegarka, który
zajmował zaszczytne miejsce obok mojego skarbu.
- Jasna cholera!-
krzyknęłam prawie na całe lotnisko- Nie zdążę!
Od autorek:
Jeju, dziękujemy za tyle pozytywnych komentarzy. *__* Bardzo się cieszymy, że podoba się wam nasze opowiadanie, chociaż to dopiero początek. Mamy nadzieję, że będziecie śledzić dalsze losy Lexi i nie zakończycie na pierwszym rozdziale :P Kiedy następny? Tego jeszcze nie wiemy, ale na pewno wkrótce.
Do napisania laseczki!
Kadi i Daria
No więc rozdział mega tak jak i prolog! Mam nadzieję że zdąży na samolot i że chłopaki ją polubią :D
OdpowiedzUsuńfajneee! ^^
OdpowiedzUsuńNastępny jak najszybciej!;D
OdpowiedzUsuńM.;*
Świetne:D Czekam na więcej:)
OdpowiedzUsuńwolność od matki jee ;D
OdpowiedzUsuńjuż nawet wiem z kim ona będzie hihi ^^
powiem tak: fantastico ;)