Spałam sobie smacznie, kiedy mój
błogi stan przerwał jakiś huk. Podniosłam leniwie powieki. Mój wzrok padł na
zegarek. 4:20- myślałam, że źle widzę. Przyglądałam się cyfrom na ekranie z
dobre 10 minut. W końcu podniosłam swój ociężały tyłek i udałam się w kierunku,
z którego dobiegał hałas. Wzięłam kij bejsbolowy, który stał w kącie. Szczerze
byłam zdziwiona, że w ogóle coś takiego w domu mają i powoli skradałam się po
schodach. Bałam się jak cholera. W całym mieszkaniu było zgaszone światło, a mi
zachciało się samej walczyć ze złodziejem. Dobra raz się żyję- pomyślałam.
Szłam najciszej jak mogłam. Zauważyłam, że w kuchni panuje półmrok. Delikatnie
wyjrzałam za framugi. Koleś stał odwrócony plecami do mnie. Teraz albo nigdy.
Podbiegłam do niego i walnęłam kijem w najczulszy punkt. Chłopak zawył z bólu.
Dopiero wtedy zauważyłam kim jest.
- Jezu Maria Zayn to ty?!- zapytałam
przerażona. Chłopak nic nie odpowiedział. Zwijał się na kuchennej podłodze.
Wrzask mulata obudził pozostałych
domowników. Wszyscy stali w drzwiach i się na nas gapili.
- Matko Boska Liam, twoja kuzynka
chciała zabić Zayna?!- pisnął przerażony Louis- Nie bój się. jestem przy tobie-
kontynuował i poszedł do mulata- Odejdź ty zła kobieto!- wydarł się na mnie.
Patrzyłam na tą scenkę nie co
zszokowana. Nic do mnie nie docierało.
- Lexi słyszysz mnie?- zapytał Li i
lekko mną potrząsnął
- Ja… ja nie chciałam. Myślałam, że
to złodziej. Zapomniałam, że mieszkam w domu z pięcioma chłopakami –
powiedziałam ze skruchą, a w moich oczach stanęły łzy.
- Ej mała nie płacz. Zaynowi
przejdzie, na pewno go mocno nie uderzyłaś- pocieszał mnie.
- Nie mocno, nie mocno. Ona chciała
mnie zabić, a w dodatku pozbawić możliwości posiadania dzieci.- powiedział,
przykładając lód w obolałe miejsce.
Niall w końcu nie wytrzymał i
wybuchnął śmiechem. Szczerze nie wiedziałam, co w tym zabawnego.
- Przecież mówię, że przepraszam no-
już lekko się wkurzyłam. Przecież nie zrobiłam tego specjalnie, a jak sobie
teraz pomyślę- to nawet nie żałuję. Jest strasznie napuszony i sobie zasłużył.
- Twoje przepraszam nie wystarczy-
powiedział z zadziornym uśmiechem
- Że co proszę?!
- A więc - odezwał się Lou - Masz do
wyboru pocałować Zayna, pocałować Zayna albo... pocałować Zayna - mówił cały
czas z zaciszem na ryju
- Podoba mi się ten pomysł - odparł
mulat. Zmroziłam ich wzrokiem.
- Chyba was chłopcy popieściło?! -
krzyknęłam – A teraz do zobaczenia o normalnej godzinie. Idę do siebie.
Dobranoc- już miałam wychodzić, gdy ktoś chwycił mnie za rękę. Odwróciłam się i
stanęłam twarzą w twarz z Zaynem. Odległość między nami była zbyt bliska. Nikt
nie miał prawa naruszać mojej bariery osobistej do tego stopnia.
- Myślałem że najpierw dostanę
buziaka – odparł, patrząc mi w oczy.
Przybliżyłam wargi do jego ucha i
powiedziałam - Myślenie źle ci wychodzi, a teraz mnie puść.
-Puszczę cię za buziaka. Chyba mi
się należy- stwierdził. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w oczy.
- To co ci się jedynie należy to
porządny kop w dupę. Jeżeli myślisz, że nie mogę uderzyć cię drugi raz tym
kijem to się grubo mylisz kochaniutki.- powiedziałam, jednak on nadal nie
poluźnił uścisku.
- Zayn puść mnie natychmiast! Trzeba
było nie łazić w nocy po kuchni, to by ci się nic nie stało! Przeprosiłam cię i
to na tyle z mojej strony, na więcej nie licz. Puść mnie do jasnej cholery!-
wydarłam się i wyrwałam rękę z uścisku chłopaka. - Miło mi, że myślicie, że
jestem pierwszą lepszą. – wróciłam się do reszty - Ale dla waszej wiadomości na
mnie wasz urok nie działa. Niestety. Macie pecha. Przykro mi, ale nie ma w was
nic interesującego. Sorry Liama, że to mówię, ale twoim przyjaciele mają nudne
charaktery i przerośnięte ego i tak przy okazji dzięki za wsparcie. Byłeś
bardzo pomocny. Naprawdę.- powiedziałam z drwiną i poszłam do siebie. Myślałam,
że ten dzień się już skończył. Chciałam zasnąć i obudzić się kolejnego poranka.
Ale nie mogłam. Kręciłam się na łóżku w tą i z powrotem, prosząc Morfeusza, aby
zabrał mnie do swojej krainy. Po godzinie męczarni, całkowicie rozbudzona,
stwierdzałam, że i tak nie zasnę.
Podniosłam się z łóżka i udałam się
do łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż.
Postanowiłam się przejść. Wyszłam po cichu z pokoju z myślą, że wszyscy poszli
spać, gdyż było parę minut po szóstej. Schodziłam cicho po schodach, gdy
usłyszałam szmery w salonie. Co tym razem?- pomyślałam. W drzwiach ukazał się
Harry. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Uśmiechnęłam się, omijając go i
skierowałam w kierunku wyjścia.
- Alexis dokąd idziesz? - zapytał. Obróciłam
się przodem do niego. Patrzył na mnie z taką… troską w oczach?
- Muszę się przejść, pomyśleć -
odparłam.
- O 11 mamy próbę. Wrócisz do tego
czasu ?
- Postaram się, ale nie obiecuję.-
uśmiechnęłam się lekko do niego i wszyłam z domu.
To wszystko zaczęło mnie powoli
przerastać. Jak zwykle muszę wszczynać kłótnie. Do tej pory myślałam, że to
przez matkę, że to z nią nie mogę się dogadać. Jednak nie, problem tkwi we
mnie. Teraz to wiem. Przez te wszystkie lata nauczyłam się nie ufać ludziom. W
swoim życiu spotkałam tyle fałszywych i dwulicowych osób, że teraz cholernie
trudno jest mi się otworzyć i zaufać, a mój charakter i podejście jeszcze mi to
utrudniają. Tak naprawdę dobrze mi z tym. Ten niewidzialny mur chroni mnie przed
kolejnym zranieniem. Nim się zorientowałam byłam w parku. Usiadłam na jednej z
ławek i patrzyłam jak przyroda budzi się do życia. Ptaki rozpoczęły swój
koncert, a ludzie powoli wychodzili ze swoich domów, aby rozpocząć kolejny roboczy
dzień. Wyjęłam z torebki swój notes, z którym się nie rozstawałam. Wyciągnęłam
zdjęcie, które znajdowało się między kartkami dzienniczka. W tym momencie
wszystkie wspomnienia powróciły. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
Dlaczego go teraz ze mną nie ma? Czemu musiał wyjechać? On jako jedyny nigdy
się ode mnie nie odwrócił. Bronił mnie niezależnie od sytuacji, był
przyjacielem, który wiedział o mnie wszystko, znał mnie lepiej niż ja sama. Co
było dziwne.
- Mat nawet nie wiesz jak bardzo cię
w tej chwili potrzebuję. Tak cholernie mi ciebie brakuję. Mam do ciebie
potworny żal za to, że wyjechałeś. Jednak wystarczyłoby, żebyś wrócił i ja bym
ci wszystko wybaczyła. – mówiłam przez łzy, a w mojej głowie szalał wir
niezapomnianych wspomnień. Popatrzyłam jeszcze przez chwilę na zdjęcie i
schowałam je z powrotem do torebki. W tej chwili moje serce ponownie się
rozpadło, ale nie mogę okazać słabości, a tym bardziej im. Otwarłam ostatnie
łzy, które wypłynęły z moich oczu i udałam się w kierunku domu chłopaków, w
którym muszę udawać, że w ogóle nie rusza mnie ta sytuacja. A tak naprawdę
chciałabym mieć normalną rodzinę, mieć z kim porozmawiać, zwierzyć się , a
przede wszystkim mieć komu zaufać. Jednak wiem, że to nigdy nie nastąpi i to
jest kolejna rzecz, która powoduję, że moje życie nie ma sensu i lepiej dla
wszystkich gdyby już się skończyło.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Od autorek:
Jak widzicie mamy już rozdział 3. Cieszycie się? Bo my bardzo :) Następna notka już za nie długo.
Jak widzicie nie zawiesiłam mojego pierwszego bloga. Ogłosiłam na nim konkurs, więc jak ktoś jest chętny zapraszam serdecznie do udziału. ^^ Zauważyłam, że wiele moich czytelniczek zainteresowało się tym opowiadaniem. Jest mi bardzo miło z tego powodu. Na http://lifecannotbereproduced.blogspot.com/ umieściłam ankietę odnośnie drugiej części opowiadania. Bardzo liczę się z waszym zdaniem, więc głosujcie! Kadi ♥
Prosimy was jeśli czytacie to komentujcie, bardzo nam zależy. Do napisania!
Kadi ♥ i Daria
Nie będę się rozpisywać, przecież wiesz że rozdział jest mega! ♥
OdpowiedzUsuńjak zwykle swietne <3
OdpowiedzUsuńKolejny super rozdział :D
OdpowiedzUsuńMyślałam ze się posikam ze śmiechu w akcji z Zaynem xD Świetny miałyście pomysł :D Czekam na następny.♥
OdpowiedzUsuń@11puchacz
fajnie się czyta ! będę wpadać częściej! :D
OdpowiedzUsuńZapraszam także do mnie i pozdrawiam :*